Obejrzałem tylko ze względu na ostatnią scenę FF6. trzyma poziom, owszem, tylko szkoda że poziom części 1,2 i 4... a nie, wróć, w tamtych filmach byli przynajmniej jacyś bohaterowie, których losem można by się interesować (no może w dwójce nie do końca). W zasadzie nie ma tu nic, jedyny plus jaki znajduję to sposób filmowania wyścigów/pościgów, który jest przyzwoity. Poza tym sposób przedstawienia postaci Hana, który tu się zadaje z jakimiś gówniarzami niespecjalnie mi pasuje na kontynuację jego losów po FF6, raczej prędzej bym uwierzył, że tak wyglądała jego młodość, no ale...
Wolę jednak wymazać Tokyo Drift z pamięci, wystarczy mi w zupełności finałowa scena FF6.
3/10
PS. martwi mnie ostatnia scena, bo teraz może się okazać, że to coś, które robiło za głównego bohatero Tokyo Drift może zostać wpakowane do FF7...
ja pierodle.. polecam ci bardzo oglądać najpierw część 6, a dopiero potem tą..
2 najnowsze części ff to dno.
wg mnie 1 i tokio drift to były najlepsze ćżęści
"2 najnowsze części ff to dno."
Dno to były cztery pierwsze części, potem seria niespodziewanie się od dna odbiła i da się to (z przyjemnością) oglądać.
dla fanów fantasy to może było ok, ale ja wolałem bajeczke w stylu 1-4 niż prostackie sztuczne walki w 5 i 6 i wymuszone efekty
gimbaza się jara
pozdro 600
Moim zdaniem trzymał z gówniarzerią z musu. W Tokio oni ogarniali wyścigi. Dodatkowo sam będąc "gaijin" zapewne lepiej czuł się w towarzystwie takich samych.
No i dla kasy, jak wiele rzeczy w FF, w końcu ich oskubywał i oszukiwał na kasę (Yakuzę), czego z "rodziną" czyli Domem i spółką nigdy by nie zrobił. A co mu w sumie zostało? Wyjechał do Tokio bo tak sobie obiecywał ze swoją miłościa, no i tam jako gaijn kochał tylko wyścigi i kasę i nikogo bliskiego, aż w Shawnie zobaczył potencjał i odrobinę amerykańskiego szaleństwa na tle wyścigów, które mieli Brian, Dom i reszta jego rodziny.